Dzień 6- 10h w 2 osoby + dodatkowa osoba 7h (w tym 2h czekania na beton)
Dzień zaczął się o 8:00 od powiązania ostatniej belki, pocięcia prętów na elki i zespawaniu krat w gotowe zbrojenia pod kominy.
Beton miał być na 12:00.
Telefon o godz. 09:20, że beton przyjedzie za godzinę. Stwierdziłem, że się absolutnie nie wyrobię. W związku z tym betoniarnia pozmieniała plany i przełożyła mnie na koniec kolejki.
Zostało wrzucić belki do wykopu, powiązać je między sobą, przyspawać bednarki i unieść zbrojenie.
Glina tak śliska, że nie szło ustać nad wykopem. Spawarkę woziliśmy taczką.
Robota potrwała do ok 13:30.
Pierwszy raz od tygodnia była chwila, żeby usiąść, odpocząć, nawet się kimnąć delikatnie
I nawet słoneczko pięknie przygrzewało.
Do tej pory robiliśmy po jednej przerwie dosłownie na 10-15 minut dziennie (na kilkanaście godzin zapindolu! )
Pompa przyjechała o 15:00. Wjechała jak do siebie i ........ momentalnie ugrzęzła. Mimo, że była na pusto.
Przed 16:00 podjechała pierwsza betoniarka, wyciągnęła pompę. Sprzęt się rozstawił.
O 16:00 rozpoczęło się lanie (do 16:30). Podmiany gruszek nawet nie zauważyłem!
Robota fajna. Ja wylewałem, ojciec i szwagier wyrównywali deską i łopatą.
Na koniec przeleciałem wszystko packą styropianową.
W takich momentach okazuje się, dlaczego "zbędna" praca popłaca
Zbędna dokładność, zbędne czynności, zbędne dodatkowe wkręty, mocowania, wiązania itp.
Będzie miło mi Cię gościć, ale zapraszam od 16 kwietnia.
Szczegóły podałem Ci na priv.
Dzień zaczął się o 8:00 od powiązania ostatniej belki, pocięcia prętów na elki i zespawaniu krat w gotowe zbrojenia pod kominy.
Beton miał być na 12:00.
Telefon o godz. 09:20, że beton przyjedzie za godzinę. Stwierdziłem, że się absolutnie nie wyrobię. W związku z tym betoniarnia pozmieniała plany i przełożyła mnie na koniec kolejki.
Zostało wrzucić belki do wykopu, powiązać je między sobą, przyspawać bednarki i unieść zbrojenie.
Glina tak śliska, że nie szło ustać nad wykopem. Spawarkę woziliśmy taczką.
Robota potrwała do ok 13:30.
Pierwszy raz od tygodnia była chwila, żeby usiąść, odpocząć, nawet się kimnąć delikatnie
I nawet słoneczko pięknie przygrzewało.
Do tej pory robiliśmy po jednej przerwie dosłownie na 10-15 minut dziennie (na kilkanaście godzin zapindolu! )
Pompa przyjechała o 15:00. Wjechała jak do siebie i ........ momentalnie ugrzęzła. Mimo, że była na pusto.
Przed 16:00 podjechała pierwsza betoniarka, wyciągnęła pompę. Sprzęt się rozstawił.
O 16:00 rozpoczęło się lanie (do 16:30). Podmiany gruszek nawet nie zauważyłem!
Robota fajna. Ja wylewałem, ojciec i szwagier wyrównywali deską i łopatą.
Na koniec przeleciałem wszystko packą styropianową.
(31.03.2018, 15:34)Łukasz napisał(a): Masakra z warunkami, przerobiłem wiele razy niestety. Jeśli zastosował byś same paliki wbijane nawet pod kątem najpewniej byś robił robotę od zera, a tak ewentualnie niewielkie poprawki i dechy nadal na swoim miejscu.
Gratuluję pierwszego małego etapu
Najpewniej niedługo zawitam, gdyż przejeżdżam ostatnimi czasy po 2x dziennie na Gorzów rzut beretem od Ciebie
W takich momentach okazuje się, dlaczego "zbędna" praca popłaca
Zbędna dokładność, zbędne czynności, zbędne dodatkowe wkręty, mocowania, wiązania itp.
Będzie miło mi Cię gościć, ale zapraszam od 16 kwietnia.
Szczegóły podałem Ci na priv.