W panelach szczytowych wycieliśmy otwory na okienka.
W jednym z otworów na belkę stropową zagnieździły się kopciuszki i musieliśmy przenieść gniazdo na wieniec.
Prawdziwy problem pojawił się gdy przyjechali Panowie od okien. Po zamknięciu budynku rodzice nie mieli jak wlatywać do gniazda, a młode wiecznie nienażarte. Postanowiliśmy przenieść gniazdo na elewację zewnętrzną, ale wtedy rodzice przestali przylatywać.
I co tu począć ? Cztery głodne cipciaki trzeba jakoś nakarmić.
Na początku łapaliśmy komary. Specjalnie starać się nie trzeba było, same przylatywały. Ale takie chude komary są małokaloryczne.
Kupiliśmy w zoologicznym "Tłuste Angolki", takie białe robaczki.
Chyba im posmakowały bo wciągały jak odkurzacz.
Koniec końców udało się zamknąć domek i wyhodować cipciaki. Po trzech dniach przynajmniej jeden z rodziców znowu zaczął przylatywać do gniazda. A w sobotę 27.07 małe wyleciały z gniazda.
Okna obustronnie w antracycie.
W jednym z otworów na belkę stropową zagnieździły się kopciuszki i musieliśmy przenieść gniazdo na wieniec.
Prawdziwy problem pojawił się gdy przyjechali Panowie od okien. Po zamknięciu budynku rodzice nie mieli jak wlatywać do gniazda, a młode wiecznie nienażarte. Postanowiliśmy przenieść gniazdo na elewację zewnętrzną, ale wtedy rodzice przestali przylatywać.
I co tu począć ? Cztery głodne cipciaki trzeba jakoś nakarmić.
Na początku łapaliśmy komary. Specjalnie starać się nie trzeba było, same przylatywały. Ale takie chude komary są małokaloryczne.
Kupiliśmy w zoologicznym "Tłuste Angolki", takie białe robaczki.
Chyba im posmakowały bo wciągały jak odkurzacz.
Koniec końców udało się zamknąć domek i wyhodować cipciaki. Po trzech dniach przynajmniej jeden z rodziców znowu zaczął przylatywać do gniazda. A w sobotę 27.07 małe wyleciały z gniazda.
Okna obustronnie w antracycie.
Marzenia się nie spełniają. Marzenia się buduje. *,..,*